L’Homme Eau de Parfum Yves Saint Laurent to pierwszy flanker od jakiegoś czasu, który wydaje się mieć sens istnienia, mimo że jest ich tak wiele na rynku. Na ogół pojawiają się i szybko znikają, do tego stopnia, że nawet nie warto się im przyglądać. A jeżeli już ktoś chciałby się przyjżeć, to zanim się zorientuje, zdąrzą trafić na aukcje internetowe, przy czym ich ceny poszybują w górę. Pomiędzy L’Homme Parfum Intense z 2013 roku a L’Homme Le Parfum Yves Saint Laurent z 2020 można odnieść wrażenie, że szefowie L’Oreal tak naprawdę nie wiedzieli, co zrobić z intensywną odmianą bestsellerowego, czcigodnego L’Homme (inauguracja 2006) i jak dobrać się do jego DNA. Pierwsza opcja była nieco wymagającym utworem w duchu starych zapachów Maison Francis Kurkdjian (wszystkie wycofane). Mieszały się one z kwiatem pomarańczy i zwierzęcym piżmem (w tym przypadku davana), aby stworzyć kontrast, który albo kochałeś, albo nienawidziłeś. Ponieważ L’Oreal trwa w bezdusznej grze polegającej na wyciśnięciu każdej kropli krwawych pieniędzy z posiadanych marek perfum, to nie miało trwać długo. Spróbowali ponownie w 2020 roku z niebieskim zabarwieniem Le Parfum, aromatem z pewnością mniej dzielącym, nawiązującym do flankera z okazji 10. rocznicy i ulubieńca fanów (ale niestety wycofanego) L’Homme Ultime. Ten zapach aczkolwiek przyjemny wydawał się trochę zbyt nudny i niewyraźny, więc też został posiekany.
Teraz widzimy Yves Saint Laurent L’Homme Eau de Parfum, z piramidą nut i kolorem płynu, który nie różni się całkowicie od oryginalnego Parfum Intense, ale z kwiatem pomarańczy, zamienionym na gorzką pomarańczę (bigarade) i nutami alkoholowymi, zastępującymi piżmowo-skórzaną davanę. Myślę, że podejście Złotowłosej (postać z bajki), polegające na byciu gdzieś pomiędzy wyróżniającym się a atrakcyjnym dla mas, to miejsce, w którym L’Oreal próbuje kroczyć z tym zapachemi działa prawdopodobnie najlepiej ze wszystkich do tej pory. Teraz nie wiem, kto nad nim pracował, ponieważ L’Oreal wydaje się już nie przejmować nawet wymienianiem perfumiarzy, jeśli w ogóle używają prawdziwych, a nie sztucznej inteligencji z ludzkimi korektorami. Wydaje mi się, że Dominique Ropion, Anne Flipo i śp. Pierre Wargnye przynajmniej zbadali ich prace, jeśli nie brali w nich udziału. Ten flanker łączy nuty jabłka i imbiru z rdzeniem gorzkiej pomarańczy i lawendy/geranium oryginalnego L’Homme YSL, a nawet ma słodycz etylomaltolu, ambroksanowy lifting i tonkę. Alkoholowe nuty koniaku i wzmocniona drzewność z nieokreślonym bursztynowym meszkiem rozgrzewają i wzmacniają bazę, czyniąc ten strój znacznie bogatszym. Wykonanie kompozycji jest dłuższe, cięższe, bardziej bursztynowe, ale niekoniecznie głośniejsze. Chciałbym myśleć, że L’Homme Eau de Parfum Yves Saint jest lepszą opcją na zimną pogodę niż oryginalny zapach, ale poza tym jest wycięty z tego samego materiału.
Gdyby te perfumy zostały wydane w 2013 roku zamiast Parfum Intense, mogłyby nadal być na rynku, a może i nie. L’Oreal tak naprawdę pokazuje, jaki jest okrutnie kapryśny, jeśli chodzi o kierunek rynkowy marek, dla których produkuje zapachy. Jeśli nie sprzedasz tysięcy na minutę bez zwalniania tempa i nie opróżnisz zapasów w ciągu sezonu, w którym zostałeś wprowadzony, zostaniesz brutalnie odwołany, jak serial marki Netflix, przeznaczony na bycie jakimś nadgorliwym nowym jednorożcem obsesji FragBro. Pasuje więc do wielu flankerów L’Homme i La Nuit de L’Homme od Yves Saint Laurent, a mając ich teraz ponad 20, można by prawie zająć nimi całą własną garderobę. Mimo to, zgodnie z prawem, najnowszy wariant powinien być i powinien pozostać bardziej intensywną opcją w asortymencie L’Homme, ponieważ wydaje się właściwa, jest dobrze zbalansowana i nie wydaje się sztuczna ani efekciarska. Czy woda perfumowana YSL L’Homme to obowiązkowy zakup? Zdecydowanie nie; ale też oryginalny aromat nie jest sprawiedliwy, ponieważ ktoś równie dobrze mógłby nosić Boss Bottled od Hugo Bossa lub Chanel Allure Homme i uzyskać podobny efekt. To może oznaczać tylko jedno, że L’Homme nie był nawet super rewolucyjny kiedy był nowy. L’Homme Eau de Parfum od Yves Saint Laurenta jest intensywnym flankerem, o którym prawdopodobnie nie wiedzielibyśmy, że go chcemy, i który pojawia się z dziesięcioletnim opóźnieniem.