Y Eau de Parfum Yves Saint Laurent: recenzja

Y Eau de Parfum Yves Saint Laurent
Zupełnie nienawidziłem Y Pour Homme Yves Saint Laurent z 2017 roku, ponieważ przedstawiał wszystko, co było nie tak ze stanem męskiej perfumerii wielkich projektantów. Dominique Ropion najwyraźniej wrócił, aby naprawić to, co zepsuł, opracowując Y Eau de Parfum rok później. I chociaż nadal uważam, że zapach jest bardzo wyczuwalny w designerskim aromacie, teraz mi się podoba. Łał… jaką różnicę może zrobić kilka drobnych poprawek. To, czego najbardziej nienawidziłem w Y, to drapiący, swędzący, pudrowy top fougere z lat 90., naśladujący Nautica lub Azzaro Chrome, rozłożony na laboratorium aromachemii i modnej bazy ambroksan/norlimbanol.

Na szczęście YSL Y Eau de Parfum uniknął takiego potraktowania, naprawiając w dużej mierze flagową linię. Zapach tej kombinacji jak oryginalny Y przypominał perfumy skomponowane w rozkładanym fotelu La-Z-Boy w domu Dominique’a Ropiona, jakby surfował po Netflixie, gryzmoląc notatki o tym, jak najszybciej zarobić dla domu, który zlecił jego wykonanie. Wynik końcowy wydaje mi się jak ucieleśnienie każdego zafałszowania perfum, które projektant przyjął od początku lat 90-tych. Każdy popełniony grzech, każdy tani wykręt, każde stylistyczne przepraszam, każdy pastisz kultury konsumpcyjnej i następnie koniec w centrum handlowym. Od czasu powstania wodnego i świeżego fougere połączone w jeden Antychryst o męskim zapachu, sygnalizujący Armageddon na ladach z perfumami w departamencie sklepów dosłownie wszędzie.

Y Yves Saint Laurent był tak tandetny i podstawowy, że powinien być gościem Jerry’ego Springera. Mówimy nie o jednym, ale o wielu pokoleniach BS, które obniżają koszty, upchniętych w jednej anatemie toaletowej dla mężczyzn. To prawda, że ​​jest idealnie dopasowany do bezmózgiego „moja dziewczyna to lubi” z wyższej klasy średniej, którą prawdopodobnie znajdziesz w dzisiejszych czasach na całym świecie. Jest tak bo im wszystkim wydaje się, że muszą pachnieć z szacunkiem, czekając w kolejce na zakończenie rezerwacji Tesli Model 3, podczas gdy ich nudni koledzy, robią sobie selfie na Instagramie i rozmawiają o najnowszych odcinkach Real Housewives, ale ja robię dygresję. Y Eau de Parfum YSL to pierwszy prawdziwy konkurs w dynastii Bleu de Chanel od 2010 roku. I to również w świetle wszystkich flankerów BdC, ponieważ styl wszystkich innych kompozycji typu „ja też” z innych domów po przełomie był zbyt wymyślny, nudny lub inny w tonie, aby być prawdziwymi pretendentami.

Rzeczy, które zmieniają kulturowy i zapachowy wrak pociągu Yves Saint Laurenta w coś smacznego, to poprawa tonu i faktury. Większość piramidy nut jest poza tym pozostawiona w spokoju. Ale kilka kluczowych rzeczy, które sprawiły, że oryginał był tak irytujący, zostało usuniętych, aby zastąpić je nutami, które pomagają reszcie perfum nabrać większego sensu, a przynajmniej tak to widzę. YSL Y Eau de Parfum nie próbuje być gównianym new-age, wodnym, kandyzowanym, bursztynowym świeżym fougere all-in-one pokoleniowej prowizorycznej grupy fokusowej, gorącego bałaganu, takiego jak Y Yves Saint Laurent. Zamiast tego rysuje linię na piasku i skłania się do przyjaznych klubom nocnym świeżych, orientalnych tonów. Otwiera to zupełnie nową puszkę robaków, ponieważ wiele osób nienawidzi klubowych zapachów. Sam wolałbym wąchać Paco Rabanne 1 Million, Versace Eros, czy Azzaro Wanted by Night nad kryzysem wieku średniego, czyli Y Yves Saint Laurent.

Przynajmniej w przypadku Y Eau de Parfum, Dominique Ropion skupia obiektyw aparatu na jednym konkretnym celu. Wymienia fałszywe aldehydy w bergamotowej górze imbiru na jabłko, co sprawia, że ​​zapach jest od razu przyjemniejszy i zachęcający do nocnego życia. W środku szałwia i geranium oryginału są dopełnione jałowcem zamiast przenikliwego liścia fiołka oryginału. Ogólny efekt w połowie noszenia to nowoczesna słodycz, która wciąż jest nabytym smakiem, ale taka, która nie wymaga sprzedawania swojej duszy, jak w oryginalnym wydaniu. U podstawy, błękitna słodycz wersji perfumowanej odbiega od jakichkolwiek porównań do Erosa lub Wanted by Night. Bierze się z ograniczonej gry z podręcznika Bleu de Chanel, w którym jest być może jedyne użycie „bursztynowego drewna”, które kiedykolwiek naprawdę zostało zaakceptowane przez hobbystów. Stało się tym bardziej zabawne, że i tak jest to pierwsze znaczące użycie tego porozumienia.

Jeśli Ropion naśladował pracę Jacquesa Polge, wykonał dobrą robotę, łącząc cedr, drewno kaszmirowe, ambroksan i olibdanum z bardziej tradycyjnymi elementami fougere, takimi jak tonka, wetiwer i szczypta mchu dębowego. Perfumowany Y wciąż może nie odkupić się w oczach niszowych lub zabytkowych fanatyków. Ale jest to nowe filarowe wydanie, które powinno być Y od Yves Saint Laurent i jest mocne jako unikalna pozycja w popularnym stylu, a nie poprzednia rodem z Frankensteina, potwora aromachemikaliów obejmującego trzy dekady nudy, aż do obraźliwego punktu. Czas noszenia esencji może się różnić, ale jest to ponad 10 godzin i całość jest bardziej miękka niż oryginalna EdT.

Podobnie jak w przypadku Dior Sauvage Eau de Parfum, Y Eau de Parfum odpokutowuje za grzechy swojego oportunistycznego poprzednika EdT, zachowując znajomą osobowość dla fanów, którym się to podobał. Ale to wyrafinowane coś, co ma więcej wartości artystycznych i wartości w większym schemacie historii perfum. Fani Creed lub Xerjoff nadal będą go nienawidzić, a fani dawno nieżywych, przecenionych męskich postaci Patou lub Gucci nadal będą nazywać to psem szatana w butelce. Tyle, że Y Eau de Parfum przynajmniej przyjmuje trop potężnego bursztynowego drewna. Rok 2010 był w bardziej aromatycznym i przyjemnym kierunku. Nie mam nic przeciwko aromatom chemicznym, jeśli są umiejętnie zmieszane z zapachem. Ale nie lubię, gdy bezkarnie atakują mój nos i sprawiają wrażenie, jakby ktoś próbował zarzucić najszerszą sieć, by zwinąć największy ciąg frajerów.

Muszę pracować z tymi ludźmi, a oni dostatecznie zaparowują łazienki i windy, tak jak to ma miejsce w przypadku nadmiernej aplikacji, aby mogli przynajmniej nosić coś, co jest przyjazne i interesujące dla nosa. Ludzie, których Yves Saint Laurent nie przekonał do siebie, ale kupią nowoczesne style projektantów, powinni dać temu pachnieć. Ludzie, którzy dawno temu odłączyli się od świata projektantów, prawdopodobnie nie znajdą tu wystarczająco dużo, aby uzasadnić ponowne odwiedziny. Więc ja proponuję to tylko osobom, które naprawdę lubią, dokąd perfumy w tym segmencie zmierzały w ciągu ostatnich 15 lat. Dla każdego, kto wypadnie poza ten krąg, co najmniej uznasz, że Y Eau de Parfum YSL jest bardziej tolerowany niż jego prekursor EdT, ale nadal nie twoja filiżanka herbaty.

Jeśli chodzi o mnie, może minąć dużo czasu, zanim trafi do mojej kolekcji, a jeśli tak się stanie, zanim przeczytasz moją recenzję, pomyśl, że jestem na tyle znudzony, że nacisnąłem spust, ponieważ kupowanie EdP jest jak dodanie kwaśnej śmietany do standardowego żarcia w nocnym biegu po jedzenie. Jest to znaczące ulepszenie, ale zadowala tylko lepsze opcje. Dla mnie osobiście woda perfumowana YSL Y jest jak Coli, gdy zmęczy cię Pepsi, co też jest priorytetem użytkowania i jest ledwo wystarczające, aby podnieść kciuk w górę. Przetestuj perfumy przed zakupem, zwłaszcza jeśli jesteś na rozdrożu w sprawie świeżości z bursztynowego lasu. Ale przynajmniej idź dalej, wiedząc, że to rzeczywiście ma znacznych więcej, w przeciwieństwie do oryginalnego Y, którego wciąż nienawidzę. Ponownie, drobne poprawki w formule mogą zadecydować o różnicy między dobrem a złem w perfumerii.

Dodaj komentarz