Boss to marka, na którą nie zwracałam szczególnej uwagi i z której nigdy nie korzystałam. Jednak wyprodukowali trzy ciekawe zapachy, które naprawdę sprawiły, że się ocknęłam.
Boss Jour Pour Femme to piękny zielony aromat, który od razu mi się spodobał, a po wypróbowaniu Ma Vie Pour Femme zauroczenie było jeszcze większe.
Hugo Boss Ma Vie Pour Femme podejmuje niezwykły i nowoczesny krok, wykorzystując zielonego kaktusa jako jedną z głównych nut. Na wypadek, gdybyś się zastanawiała (a ja też), pachnie tak, jak można oczekiwać, że pachnie kaktus: zielony, soczysty i soczysty, co czyni go doskonałym wyborem na zapach letniego dnia. Dodaj duży bukiet frezji do tego zielonego i soczystego akordu otwierającego, a otrzymasz bardzo kobiecy, przyjemny zapach, który naprawdę mi się podoba. Jest też odrobina jaśminu i szept róży, ale to frezja jest tutaj gwiazdą. W bazie podobno są nuty drzewne i cedr, ale dla mnie frezja zachowała prawdziwą wydajność. Trwałość była całkiem dobra, po około pięciu godzinach była wyczuwalna. Wciąż czułam też jej zapach na rękawach piżamy tuż przed snem.
Na szczęście nie zeszło to wszystko ani na syntetyczno-owocową drogę kwiatową, ani na przesadną ścieżkę gourmand z wielkimi ilościami wanilii, która była tak popularna w ciągu ostatnich kilku lat. To, co widzę, to raczej ładne, nie mdlące kwiaty pięknie rozwijające się ze swoich pąków w ciągu dnia, które pasowałyby do wszystkich grup wiekowych.
Boss Jour Pour Femme: Czy to może być prawda?
Często wydaje mi się, że wszystko, co robię, to narzekanie na identyczne nowe premiery, ale wydaje mi się, że natknęłam się na cud. W ciągu ostatniego czasu odkryłam trzy przyzwoite zapachy, które naprawdę mi się podobają. Nie tylko je lubię, ale jestem pod ich wrażeniem, bo nie są zrobione z waty cukrowej. Nie są przeładowane wanilią, ani nie są zwykłymi owocowymi kwiatami. Może potrzebuję soli trzeźwiących.
W mojej wspaniałej pobliskiej perfumerii S dostałam próbkę. Pamiętając z reklamy, jak zachwycona jest Gwyneth Paltrow, twarz perfum w kampanii reklamowej, tym większą miałam ochotę na wypróbowanie zapachu. Może się starzeję, ale wydaje mi się, że zaledwie pięć minut temu była równie zachwycona, że w Estee Lauder Pleasures siedzi na łące, cała uśmiechnięta. Pomijając Gwyneth, byłam naprawdę podekscytowana, widząc, że Boss Jour Pour Femme ma mocny akord limonki i nie ma żadnych miękkich czerwonych owoców. Nie ma wanilii ani innej słodkiej nuty!
Nutami głowy są kwiat limonki i grejpfruta: zarówno obecne, jak i poprawne, a oba nadają perfumom cudownie podnoszący na duchu początek cytrusowej zieleni. Nuty serca to wiciokrzew, który, gdybym miała prawo głosu, mógłby być nieco bardziej stonowany. Ale jest też konwalia, która, według mnie mogłaby być nieco mocniej podkręcona. Są frezje i białe kwiaty, a nastrój jest lekki. W składzie występuje też bursztyn i brzoza, ale żadne z nich nie niszczy limonki i konwalii.
Zamierzam tu trochę nadstawić kark. Jestem namiętną fanką mistrzostwa Gucci Envy i nic podobnego nie zdarzyło się ani wcześniej ani później. Będę jednak na tyle śmiała, że powiem, że ten zapach mm trochę wspólnego z utęsknionym Envy, ponieważ frezja i konwalia są tak białe, może nawet z odcieniem zieleni, jeśli to ma sens. W rzeczywistości pachnie podobnie do Manifestu Isabelli Rossellini, który ma również pewne nuty wspólne z moim ukochanym i niedostępnym już Envy.
Boss Jour Pour Femme to kontynuacja Boss Nuit Pour Femme, zapach, który właściwie zignorowałam. Gdybym przy jakiejś okazji nie dostała próbki, nigdy bym go nie wypróbowała, więc chyba muszę podziękować losowi lub osobie, która dołączyła próbkę. Kto by pomyślał? Wspaniała mieszanka limonki i białych kwiatów, która pachnie czysto, dojrzale i raczej cudownie.